Łobuz Łobuz
328
BLOG

Miraże Dutkiewicza, czyli promocja po wrocławsku

Łobuz Łobuz Polityka Obserwuj notkę 6

Są w polityce grupy, które uzasadniają swoje istnienie i swoją potrzebę władzy jakimś zagrożeniem. Może to być wróg zewnętrzny lub, częściej, inna partia, której władza miałaby oznaczać katastrofę. We Wrocławiu mamy pewną mutację tego schematu. Dutkiewicz i jego otoczenie zamiast wspólnego wroga od lat proponują wspólne marzenie – sen o wielkości miasta. I wrocławianie śnią o potędze mimo, że nasze miasto jest w skali europejskiej ledwie prowincjonalne.

O co myśmy już nie walczyli. Kilka podejść do Expo, później EIT, obecnie walka o miano Europejskiej Stolicy Kultury. Jedyne co póki co z tego wyszło to Euro 2012, ale to przede wszystkim sukces starań Ukrainy, której zaradności beneficjentem jest Polska i dopiero w następnej kolejności Wrocław. Obecnie pojawił się pomysł (zaaprobowany w tym tygodniu przez Radę Miasta), aby we Wrocławiu zorganizować World Games – tzw. Igrzyska Sportów Nieolimpiskich. I jak zwykle przy tego typu akcjach promocyjnych, wielu wrocławian przyłącza się do grup „lubię to”, nie zastanawiając się przy tym, czy zorganizowanie takiej imprezy jest opłacalne i czy Wrocław temu podoła. To nie ma znaczenia, ważne jest to, że dostajemy kolejne złudzenie wielkości. Jadąc w mega korkach po dziurawych drogach fakt, że dla naszego dziecka nie znalazło się miejsce w przedszkolu osładza nam świadomość, że jesteśmy wielkim miastem. W końcu walczymy o Expo/EIT/World Games/cokolwiek…

Pomysłodawca World Games we Wrocławiu (miałyby się odbyć w 2017), poseł PO Michał Jaros szacuje, że byłaby to impreza dla blisko 4 tysięcy zawodników i co najmniej kilkunastu tysięcy przyjezdnych kibiców (więcej na stronie dolnośląskiej PO). Wśród dyscyplin są takie, które mogą z czasem zyskać miano olimpijskich, jak sumo czy karate, jak i nieco kuriozalne sporty, jak wrotkarstwo czy przeciąganie liny. Jak podkreśla Jaros, całość ma się opłacać, bo tego celu planowane jest wykorzystanie infrastruktury powstającej do Euro 2012. W wywiadzie dla GW wymienia „stadion, Hala Stulecia, Regionalne Centrum Turystyki Biznesowej, Pola Marsowe”.

Super. Tylko w jaki sposób taka infrastruktura ma obsłużyć koło 4 tysięcy zawodników w blisko 40 dyscyplinach w 10/11 dni? Z podawanych w mediach liczb wynika, że każda z dyscyplin to będzie blisko setka zawodników. To oznacza rozbudowane zawody – liczne eliminacje itp. Zapewne są dyscypliny, jak przeciąganie liny, w których zawody można przeprowadzić w kilka godzin. Ale np. ubiegłoroczne Mistrzostwa Świata w sumo (odbyły się w Warszawie) to była dwudniowa impreza. Oczywiście, można podzielić hale na kilka części i „upchnąć” w jednym miejscu i czasie kilka dyscyplin, ale ponieważ dla tych dyscyplin to jedna z najbardziej prestiżowych imprez, to powinna mieć godną oprawę. Chyba że chcemy u zawodników świadomość wyjątkowości imprezy zastąpić wrażeniem, że są w cyrku. Jeśli tak, to zawody z narciarstwa wodnego zróbmy na Kozanowie – tam latem rzeki gwarantują odpowiednie atrakcje.

Czemu zatem Jaros wymienia tak małą liczbę obiektów? Bo dużo więcej odpowiednich miejsc nie ma. Zawodnicy (a jak już wiemy będzie ich wielu), powinni mieć nie tylko warunki do walki, ale i odpowiedniej jakości zaplecze. Do tego hala musi pomieścić masę działaczy (czy kibice będę tego nie wiadomo, pewne jest to, że będą tłumy działaczy z całego świata), przydałaby się odpowiednia przestrzeń dla mediów, kamerzystów itp. Do tego jakieś w miarę duże parkingi. Zatem Jaros podając tak krótką listę potencjalnych miejsc ma rację. Szkoda że nie dodaje, że będzie to zdecydowanie za mała liczba obiektów.

Kolejny problem – hotele. Do imponującej liczby zawodników doliczmy wspomnianych działaczy. Plus jakieś sztaby trenerskie, sponsorzy poszczególnych reprezentacji, dziennikarze. Mamy tyle miejsc (odpowiedniej jakości) we Wrocławiu i w najbliższej okolicy? Rozumiem, że Jaros wymienia Pola Marsowe jako miejsce kempingowo/namiotowe dla tych tysięcy kibiców, dla których zapewne zabraknie miejsc w hotelach…

Oczywiście, przy założeniu że przyjadą… Owszem, ostatnia Igrzyska Nieolimpijskie to było koło 300 tysięcy sprzedanych biletów, ale to było w Korei. Na liście dyscyplin są takie jak sumo, karate, aikido – zatem sporty cieszące się ogromną popularnością w Azji. Czy azjaci przyjadą tłumnie do Wrocławia? Będą tłumy z Europy? Lub chociaż z Polski? Aby zobaczyć, jaka jest skala „popularności” zarówno poszczególnych dyscyplin jak i samej imprezy, niech każdy zrobi sam sobie prosty test. Najpierw proszę wymienić 3 złotych medalistów z „prawdziwych” Igrzysk Olimpijskich. Dowolnych. A następnie 3 złotych medalistów z World Games, z dowolnej edycji.

Mam nadzieję, że nie dostaniemy tej imprezy. Bo mogłoby się to zakończyć mega kompromitacją miasta. I może dzięki temu pierwszy raz będzie o niej głośno na całym świecie… Chociaż może dzięki temu do włodarzy miasta jak i samych mieszkańców dotarłoby, że staramy się o światowej rangi imprezy będąc, pod względem infrastruktury i potencjału, prowincjonalnym w skali Europy miastem. I decydenci w poszczególnych branżach (typu Expo czy EIT) to widzą, dlatego odrzucają nasze kandydatury. Oczywiście, chciałbym, żeby Wrocław był ważnym, europejskim miastem, ale póki co to droga do tego daleka.

Chociaż zapewne władze miasta wiedzą, jaka jest prawdziwa kondycja Wrocławia, tym samym działania marketingowe magistratu to klasyczna sytuacja „gonić króliczka aby odwrócić uwagę”. Dawać mieszkańcom nadzieję, złudzenie wielkości, aby tymi marzeniami przykryć rzeczywiste problemy miasta. Podobnie wątpliwości co do intencji można mieć w przypadku Jarosa – wiele osób zaczyna mówić, że może mieć problem z ponownym dostaniem się do Sejmu. Jeśli Wrocław dostanie organizację World Games 2017, to do organizacji trzeba będzie utworzyć osobną miejską instytucję – „ciepła fucha” dla pomysłodawcy na wypadek utraty mandatu posła jak znalazł. Chyba widzą to radni miejscy, bo wniosek akceptujący nasze starania nie otrzymał poparcia całego PiS i części PO.

Ale jakie to ma znaczenie? Liczy się to, żeby stworzyć iluzję wielkiego miasta. Niech nam żyje wielki prezydent z wielkimi pomysłami godnymi wielkiego miasta z dziurawymi drogami… (Zdanie „potworek”, ale nie mogłem się powstrzymać). Zatem jeśli marketing ponad wszystko, to mam propozycję. Niech Benedykt XVI żyje jak najdłużej, ale z czasem i on odejdzie z tego świata. Tym samym niech Dutkiewicz już teraz ogłosi, że Wrocław chce organizować następne konklawe. A co, to dopiero będzie promocja…

Łobuz
O mnie Łobuz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka